wtorek, 27 marca 2018

Ręka, noga, mózg w autobusie

Lekcja socjologio-anatomii.

Jak czytelnicy zapewne wiedzą, niedawno kupiłam mieszkanie i się przeprowadziłam. Mieszkanie jest Pośrodku Niczego AKA Tam, Gdzie Psy Dupami Szczekają. Dojazd do pracy znacznie mi się wydłużył, ale to i tak najmniej inwazyjna ze zmian, które we mnie zaszły.

Widok z Przystanku raz


Kto spędza minimum pół godziny dziennie w zbiorkomie, ten pewnie kojarzy te klimaty: kierowcy cię rozpoznają, widujesz co rano te same twarze, pory roku odgadujesz po widoku z "twojego" przystanku i w ogóle czynisz rzeczywistość swoją dziwką, jak ten człowiek w dowcipie o zegarze który trzeba rozumieć ("jeżeli pokazuje dziesiątą trzydzieści, to znaczy, że jest dokładnie za dziesięć pierwsza" *badumtss*).
Klimaty te okazały się niesamowicie inspirujące i tak oto, na podstawie obserwacji, samojebek i rozmyślań, ukułam teorię pseudonaukową pt.

Anatomia Mieszkańca Dublińskiego Zadupia




1. Plecak

Największy, jaki posiadam (nie licząc tego ze stelażem). Rano jedzie wypełniony lunchem, wraca wypełniony: wiktuałami, przesyłkami z parcel motel, rzeczami do domu (ostatnio głównie śrubkami, narzędziami itp. pierdołami), ciuchami, flaszkami i co tylko akurat jest na mojej (codziennie aktualizowanej) liście zakupów.  Mieszkaniec Zadupia ma bowiem do sklepu dość daleko, w zasięgu na ogół tylko sklepy spożywcze i każda wyprawa "na miasto" musi być wykorzystana do granic możliwości. Nawet w dni wolne nie ruszam się nigdzie bez plecaka.
Żebyście widzieli, jakie zakupy ludzie przewożą w autobusach... :D

Czasem pozwalam sobie na sukienkę, byle była wygodna i nie za elegancka, żeby można było wygodnie przechodzić przez płot.

2. Wygodny, niewyszukany strój

Każdy Mieszkaniec Zadupia, który nie ma lub z jakichś powodów (*kaszl* opłaty za parking *kaszl*) nie używa samochodu, musi dużo chodzić, czasem przechodzić przez płoty, przeskakiwać przez murki i wspinać się po schodkach w autobusach (tak, liczba mnoga).  Rejon, w którym mieszkam, jest tak gównianie zagospodarowany, że choć przystanki autobusowe mam dość blisko w linii prostej, to żeby dostać się do nich w cywilizowany sposób, musiałabym iść minimum 15 minut, żeby obejść wszystkie posesje po drodze.

3. Buciory

Jak wyżej, Mieszkaniec Zadupia musi nierzadko odstawiać prawdziwy bieg z przeszkodami, żeby dostać się do pracy/szkoły. Mieszkańcy mojego Zadupia mają dodatkową atrakcję w postaci wszechobecnego błota. Mieszkamy bowiem blisko wody i w bardzo deszczowym kraju, więc niektóre miejsca (m.in. moja ścieżka do przystanku autobusowego) nie schną NIGDY. Nie wiem jeszcze, co będzie latem, ale póki co nie ruszam się z domu bez glanów.

4. Czapka Niewygwizdka

Wyprowadzając się z doków pocieszałam się, że będzie mniej wiało. Zupełnie zapomniałam o tym, że rzadsza i niższa zabudowa może oznaczać mniej więcej tyle, że w pierwszy wietrzny wieczór w nowym domu będę drżała o stan dachu i czekała, aż duch Catherine Earnshaw zastuka w okno i zawoła "wpuść mnie". Czapka uszatka jest absolutnie nieodzowna. Już się zastanawiam, skąd wezmę wersję letnią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz