czwartek, 16 czerwca 2011

Zuo atakuje na wiele sposobów

Wiedz, że zawsze i wszędzie coś się dzieje.

Choćbyś żył jak normalny człowiek, przestrzegał dekalogu, nie wadził nikomu i segregował śmieci, prędzej czy później wejdziesz w kontakt ze zuem. Możesz udawać, że tego zua nie widzisz, myśleć pozytywnie, kolorować na różowo co się da, wierzyć w ludzi, ale przyjdzie taki moment, że zuo będzie już tak strasznie zue, że nie będziesz mógł odwrócić oczu. Jak nierogacizna w świetle reflektorów samochodowych, będziesz stał jak wryty, i zamiast ratować resztki swojej utraconej niewinności, pozwolisz się zgruchotać jak jakiś jeleń.

Takie mnie dziś naszły przemyślenia, kiedy rozmawiałam z kolegą XL o seryjnych mordercach (kontekst pozwolę sobie pominąć :D). Było googlanie, czytanie wikipedii, wymiana opinii, dużo słów na f (z mojej strony oczywiście, kolega XL jak na Francuza jest niesłychanie grzeczny). Może zabrzmię jak księżniczka (lub, jak ładnie raczą się wyrażać moi idole z bloga Jak Żyć, "pierdolona mimoza"), ale moja zimna maska cynika topniała w miarę, jak brnęłam dalej w opisy zbrodni. 

Myślałam, że grzeszę w życiu dużo, bo myślę o nieodpowiednich rzeczach, zażywam szkodliwych substancji, w przypływie wielkiego gniewu czasem źle życzę niektórym ludziom, ale nie mam tak naprawdę pojęcia o tym, czym jest zuo. A teraz żałuję, że otworzyłam tę klapkę, bo zuo zaczęło mnie uderzać ze wszystkich stron.

Np. w tej piosence. 



Przygnębiło mnie zuo w tym teledysku. Nie mówię nawet o wątpliwych walorach artystycznych tego utworu ani o fakcie, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest rzeczone Grajewo, mimo, że jestem tzw. wykształciuchem. Uprzedmiotowienie kobiet napawa mnie co najwyżej niesmakiem. Ale kuźwa, ludzie, ten facet wymachuje spluwą! I kiwa głową z uznaniem, że to jest cool. To jest broń, od tego giną ludzie. Ten przedmiot wysyła rozgrzany, zaostrzony kawałek metalu, który z wielkim impetem wbija się w ludzkie ciało i powoduje poważny uraz cielesny, ból, a nawet śmierć. Jak można epatować takim czymś dla zabawy? OK, dresiarze, łańcuchy, dupeczki, ale broń? Przeraziłam się. Pojadę kiedyś do takiego Grajewa (jak sie już dowiem, gdzie to jest, a tak właściwie to może lepiej, że nie wiem) i zarobię kulkę w łeb, bo nie jestem dupą z Playboya? Na wszelki wypadek nie skomentowałam tego klipu na YT, nie chciałabym, żeby jakieś wieśniaki na emigracji mnie dopadły na ulicy i obiły. Lub zastrzeliły.

I teraz zaczyna mnie bić w mordę przeszłość. Jak zostałam uderzona kamieniem w głowę na ulicy bez powodu. Jak ktoś ukradł mi rower z podwórka i gitarę w szkolnej szatni. Jak jakiś facet w parku Noakowskiego wymachiwał swoim osprzętem wychylając się zza drzewa. Za każdym razem, kiedy działo się to wszystko, czułam się podobnie. Zaskoczenie, strach, niedowierzanie, zmieszanie, bezradność. Dlaczego ta osoba mi to zrobiła? Czym sobie zasłużyłam na coś takiego? Czemu ktoś, kto jest taki pierdolnięty, chodzi luzem? Jak ta osoba może ze sobą żyć?

Wracając do morderców, czytałam o Dahmerze. Opisy zbrodni oczywiście mnie przeraziły, ale najbardziej do myślenia dał mi koniec artykułu: inspiracje. Filmy, książki, komiksy, piosenki. Ludzie, jak możecie się inspirować czymś tak okropnym? Dlaczego powielacie zuo? Dlaczego prezentujecie je światu jako coś interesującego?
Nie róbcie tego. Pomyślcie o ludziach, którzy nie chcą psuć sobie nastroju, nie chcą się czuć bezbronni, skonfundowani, przerażeni. Jest tyle fajnych, inspirujących i niekoniecznie grzecznych zjawisk: seks, wygłupy po pijaku, absurdy życia codziennego, disco polo, zgniłe pomidory, telenowele, menele na ulicy... A wy wolicie faceta, który zgwałcił, zamordował, poćwiartował, zjadł i obfotografował resztki 17 mężczyzn i chłopców? Seriously, WTF.



Pora do wyra. Oby przyśniło mi się coś fajnego, na wszelki W mam różową koszulę nocną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz