czwartek, 19 maja 2011

Spieszmy się pisać blogi

Pomysły tak szybko odchodzą...

Jakiś czas temu, przeglądając blogi różnych znajomych i nieznajomych, natrafiłam na szarpaninę zwaną daily blog challenge. Akcja jest taka, żebyś nie dawał piątaka, co w sumie wydaje się stosunkowo łatwe, ale żebyś napisał codziennie coś na blogu.

Z początku ta idea mnie lekko oburzyła. Brzydzę się wszelkiego rodzaju statsiarstwem. Nie lubię ludzi, którzy więcej czasu spędzają na promowaniu niż na tworzeniu produktu (niefortunne słowo, ale nie przychodzi mi do głowy lepsze określenie), który chcą promować. Wiem, że to głupie, naiwne i staroświeckie podejście, ale taką już mam naturę.


Przyjrzyjmy sie np. poniższemu postowi na wordpress:
http://malindaessex.wordpress.com/2011/04/21/3-things-ive-learned-from-a-month-of-blogging/
Post ten trafił do "freshly pressed" - dziennego the best of wordpressa - i dlatego pewnie ten tekst odkryłam. Komentarze pod tymże wpisem mnie wręcz odrzucały: rzadko odnosiły się do tematu notki, za to wszyscy zgodnie spuszczali się na fakt, że została ona "FPed", że ktoś tam też już był "FPed", że statystyki odwiedzin na wordpressie są cool itp. Żenada.


Zaintrygował mnie jednak tytuł - jakże to tak, będzie się mądrzył na temat blogowania ktoś, kto to robi zaledwie miesiąc? Noo, kochani, wiem, że w dzisiejszym świecie mało komu brakuje wytrwałości, żeby ciągnąć jakikolwiek projekt po godzinach przez dłużej niż parę miesięcy, ale miesiąc to trochę za mało... Aaa, zaraz, to ta pani pisze codziennie? O. kuchwa.

Kiedy więc minęła mi pierwsza reakcja alergiczna na statsiarstwo, zaczęłam myśleć intensywniej nad tym, co przeczytałam . Jak wszyscy czytelnicy Fucktu zdążyli się już zorientować, brakuje mi wytrwałości w czymkolwiek. Cokolwiek, co muszę wykonywać codziennie, wywołuje we mnie wstręt i wszechogarniające znudzenie. Dlatego zapewne mój francuski ciągle nie jest rewelacyjny, mam gównianą pracę, tłuste dupsko i nieustanny syf w domu. W związku z tym, w ramach pracy nad sobą (czy jak to się modnie mówi, "coachingu"), postanowiłam spróbować robić codziennie coś, czego wcale nie muszę, ale lubię robić. Jak wiadomo, najbardziej lubię ociekać zajebistością poprzez blogowanie, więc na początek - Fuckt zmieni się w gazetę codzienną.

Obiecuję solennie, że będę się trzymać następujących zasad:
1. Żadnego cheatowania przez tworzenie notek naprzód.
2. Każda notka musi być dłuższa niż sam wstęp.
3. Jedyną wymówką od napisania notki danego dnia może być poważny uraz cielesny, z włączeniem śmierci (lub zgonu, w zależności od tego, co nastąpi najpierw).

Postaram się, żeby było ciekawie, choć nie mogę obiecać, że zawsze będzie zabawnie. Idealnie byłoby to ciągnąć przez miesiąc, ale czuję, że jak dam radę przez 2 tygodnie, to już będzie dobrze. Tak czy siak, trzymajcie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz