poniedziałek, 22 lutego 2010

That classic sensation, sentimental confusion

Bo kocham Chopina! I słuchać!


Dziś wypadaja dwusetne urodziny Fryderyka "wielkiego francuskiego kompozytora" Chopina. Generalnie mało mnie obchodzą urodziny muzyków, celebrytów, pisarzy itp., ale z jakiegoś powodu właśnie urodziny tego pana trąciły nutę sentymentalnego patriotyzmu/patiotyzmu w duszy mej.

Kiedyś nie lubiłam Chopina. Kojarzył mi się z zadęciem, facetami we frakach, przywiązywaniem dzieci łańcuchem do fortepianu i modlącymi się Polakami Osiołka Porfiriona. Ktoś kiedyś powiedział, że jazz jest jak wino i oliwki - trzeba do niego dojrzeć. Nie inaczej jest z Chopinem.

Co ciekawe, jestem w pełni przekonana, że nie miałam prawa docenić Chopina, dopóki sama nie zjadłam zębów na jazzie (hohoho, jak to brzmi; miałam na myśli raczej słuchanie niż granie, więc nie myślcie sobie nie wiadomo czego). Wydaje mi się, że jest to jakaś naturalna droga w eksploracji muzycznego imaginarium: jazz -> Chopin...

Mówcie sobie co chcecie, ale ja jestem pewna, że gdyby Frycek dzisiaj żył, miałby w nosie fraki i grał jazz (oczywiście nie po spelunkach, a po festiwalach i nowojorskich klubach, bo facet kochał lans i wysokiego sortu grouppies). Nie chce mi się wierzyć, że człowiek, który tworzył tak emocjonalne kawałki wytrzymałby w filharmonii. Wszystkie jego utwory brzmią jak improwizacje i współczuję mu szczerze, że musiał to zapisywać. Dzisiaj by po prostu grał jak ma ochotę i sprzedawałby płyty zamiast nut, które inni katowali potem na salonach.

Bardziej medialna wersja Chopina, czyli Hugh Grant w bardzo fajnym filmie produkcji brytyjskiej pt. "Improwizacja" ("Impromptu"). Ciekawe, czy Fryderyk był też taki gorący, bo jeżeli tak to om nom nom nom. Ja zawsze miałam słabość do pianistów... ;)
 Kolejne podobieństwo Chopina i jazzu objawiło mi się całkiem niedawno, kiedy zrobiłam sobie swoje prywatne radio chopinowskie z listy odtwarzania youtube (i puściłam sobie w zminimalizowanym oknie przeglądarki w robocie, żeby zagłuszyć myśli o ostatecznym krachu systemu korporacji :D). Wiadomo, jak to na YT - pełno wszystkiego, i wykonawcy zdarzają się bardzo różni. Kiedy już ograniczymy się do tych dobrych i odrzucimy uczniowskie, amatorskie filmiki, wyłania się z tego jedno prawidło: im starszy pianista, tym lepiej. Młodzi zawsze się tak spieszą, gnają na złamanie karku, jakby chcieli się popisać szybkością grania, dopiero dojrzali pianiści mają odpowiedni feeling i luz. Młodzi stawiają na technikę, starzy na interpretację. I tak chyba musi być. Trzeba żyć z muzyką wiele lat, żeby przestać denerwować się przed każdą randką i mieć odwagę nosić szlafrok i bambosze w jej obecności.

Każdy standard jazzowy można interpretować na wiele sposobów. Wie o tym każdy, kto już nie ma siły słuchać "Summertime" Gershwina. O dziwo, choć przyzwyczailiśmy się wszyscy do Chopina w wydaniu "frak+spotniałe ze strachu dłonie", był zespół, który przełamał to tabu. Novi Singers - trzech facetów i kobitka po akademii muzycznej, którzy na długo przed powstaniem Grupy MoCarta mieli odwagę się przyznać, że Duke Ellington, Beethoven i The Beatles to ich główne inspiracje muzyczne - wydali płytkę "Novi sing Chopin", która to zamieszkała na zawsze w moim sercu, odkąd tylko mama mi ją podarowała (i przesłuchałam ją w pociągu na trasie Szczecin-Toruń, na moim starym discmanie).

I od nich właśnie, jako że dzięki nim pokochałam Chopina, zacznę przegląd moich ulubionych utworów pana F.

Walc Des-dur op. 64 nr 1 ("minutowy")
Utwór nieodmiennie kojarzy mi się z kwiatami polnymi, może dlatego, że przed laty pojawił się w reklamie serii kosmetyków "kwiaty polskie". Uroczy, szkoda, że taki krótki.



 Polonez A-dur
...czyli "polononez Polskiego Radia". Jeden z niewielu kawałków, które puszczam sobie b. głośno w słuchawkach i przestaję pracować/czytać/cokolwiek robiłam na tle muzycznym i trochę "odlatuję". Wykonuje Janusz Olejniczak.
Marsz żałobny
...i jego bardziej nowoczesna wersja z filmu "Dzień Świra". Przeróbka autorstwa Jerzego Satanowskiego.

Etiuda rewolucyjna
Ona też mi się zawsze kojarzy z "Dniem świra". Cholerny Koterski. Wykonawca to inna historia - Jessica Chang ma teraz bodajże 16 czy 15 lat, pochodzi z Tajwanu. W wieku 13 lat już komponowała swoje utwory, wiele z nich silnie inspirowanych Chopinem. Serdecznie rekomenduję wizytę w jej zakątku youtube. Jak przystało na młodzika, jest bardziej techniczna, ale ten utwór musi być grany przez silne i szybkie paluszki, najlepiej młode. W końcu rewolucja to sprawa młodych, prawda?


Nokturn Es-dur, op. 9 nr 2
Pozytywny :) I tu niespodzianka - nie na fortepianie! Zabawne, na gitarze to brzmi jak jakiś Tarrega czy inny Sor. Jak wiele znaczy instrument... Ostrzegam - wykonawca taki sobie, odkryłam ten film przypadkowo, szukając jakiegoś ciekawego wykonania tego utworu.

Mazurek F-dur op. 68 nr 4 ...i znowu Novi Singers. Czy to tylko ja, czy tam są lekkie góralskie motywy?
Polonez As-dur "Podobno Chopin napisał to dla jakiejś..." :D Przy tym też odlatuję. Lubię sobie puścić A-dur i As-dur jeden po drugim i mieć odlot do kwadratu. Wykonuje Arthur Rubinstein.



To by było na tyle, jeśli chodzi o Chopina. Oczywiście to nie wszystkie utwory Frycka, których słucham, ale to te, które mi najbardziej wpadły w ucho. Muszę przyznać, że jak romantyzmu w literaturze nie cierpiałam i nadal nie cierpię, tak romantyzm w muzyce jest mi drogi. Dlatego na deser, żeby nie przejeść się Chopinem, coś bardziej melodyjnego - "Clair de lune" Debussy'ego. Wersja z filmu "Tokyo Sonata", który gorąco z tego miejsca polecam.


Cytując mojego dawnego kolegę M. dla mnie wszystkie utwory muzyki poważnej mają wspólny tytuł "orkiestra we frakach", dlatego przepraszam, jeżeli zrobiłam błąd w jakiejś cyferce w tytule. Prawda jest taka, że z reguły zapuszczam sobie jedną lub więcej płyt z różnymi wykonaniami Chopina i nie zwracam uwagi na ich tytuły. W sumie mam tak samo z fado, muzyką elektroniczną... Ech, muzykolog ze mnie już nigdy nie będzie. Jaka szkoda.

PS. Tytuł notki to cytat z, okropnej skądinąd, piosenki "I like Chopin" zespołu Gazebo. Pogooglajcie sobie, jesliście ciekawi, bo mnie wstyd to do notki wstawiać.

Tysiąc lat, Fryderyku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz