czwartek, 9 grudnia 2010

Maupa z czerwonymi

Słowo stało się włosem... eee, znaczy się, ciałem.

Powiedziałam, że się "farbnę", ogłosiłam wszem i wobec, to i nie było odwrotu (choć dziś rano byłam o włos od stchórzenia i odwołania fryzjera). Nie dało się tego zrobić dokładnie w moje urodziny, bo wyszło na jaw, że skoro pierwszy raz w życiu poddaję łeb farbowaniu, to muszę najpierw przeprowadzić próbę, czy nie mam uczulenia, więc w poniedziałek skończyło się na cięciu, a dziś już poszłam na całość.

Pierwsza gorąca fotka, na szybko cyknięta:




Przy okazji prób ustrzelenia mojej nowej koafiury wyszło mi też takie śmieszne coś - autoportret z Buką:




Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z tej zmiany. Lubiłam mój naturalny kolor włosów, ale chciałam zmienić image i wyszło lepiej niż przypuszczałam. 

Jestem na etapie planowania następnej zmiany koloru :)

Warto wspomnieć przy okazji o moich urodzinach. Wyszło b. miło. Byłam u fryzjera, na zakupach a potem siedziałam sobie spokojnie w domowych pieleszach. Opuszczając francuski, o zgrozo!

Dostałam:
- kije trekkingowe (jak znalazł na teraz, chodniki wciąż niebezpieczne)
- naszyjnik z filcu
- tablicę do projektowania naszyjników
- encyklopedię kina
- dwie świnki: jedną do powieszenia na ścianie, drugą utkaną z paciorków

Dodatkowo sprezentowałam sobie:
- czerwoną flanelową piżamę
- cieplejsze rękawiczki
- pakę grubych skarpet (no co, potrzebuję i już)
- coś do wyrobu bijou
- coś na pakamera.pl (dali mi 10% rabatu na urodziny, grzech nie skorzystać)


Warto też dodać, że zaczęłam obchody urodzinowe dzień wcześniej, wybierając się na koncert Acid Drinkers. Było fantastycznie! Mam siniaki od pogo i bóle w szyi od machania łbem. Kto by pomyślał, że na starość zrobi się ze mnie taki tru metal?

Żeby uczcić ten jakże doniosły rozdział mojego przedwczesnego kryzysu wieku średniego, kupiłam sobie koszulkę na pamiątkę. I strzeliłam słit focię na n-k:



Wszystkiego kwasowego, drodzy czytelnicy!



czwartek, 2 grudnia 2010

Duplin wciąż zaśnieżony

Ustrzelone dziś w drodze z pracy:

Hosted by imgur.com

Zima napiera jak wściekła, tak mocno, że nawet Buka podkuliła ogon. Autobusy prawie nie kursują wieczorami, jedna z dwóch linii tramwajowych skróciła trasę o połowę (wypadek), pociągi mają po 30 minut spóźnienia, jedynym pewnym środkiem transportu są własne osobiste nogi, ale to też trudne, bo łatwo o wywrotkę. Ja na razie nie zaliczyłam ani jednej.

Margot: zima - 8:0 (licząc wszystkie przemarsze do i z pracy odkąd mamy śnieg)

niedziela, 21 listopada 2010

Koleżanko, kolego, popatrz czasem na niebo

87yktlypik - wiadomość od Gryzeldy
I co z tego, że mamy tutaj więcej deszczu i ogólnej piździawicy, że nie mamy upału latem, że parasole łamią się co tydzień? Mamy za to...

niedziela, 14 listopada 2010

czwartek, 28 października 2010

sobota, 7 sierpnia 2010

God save the Brits

aż w końcu gubernator zmiękł 
i w Birmingham się zgodził ich
umieścić gdzie jest najpiękniejszy dom bez klamek

piątek, 30 lipca 2010

Dlaczego, dlaczego, dlaczego?

Dlaczego nie piszę na blogu? Dlaczego nie raczę was moimi sarkastycznymi historyjkami? Co porabiam? Czy jeszcze żyję? Odpowiedzi możesz poznać już teraz, klikając "czytaj dalej"!

środa, 19 maja 2010

2010: odyseja elektryczna


O takiej okazji marzy każdy bloger: opisać wielką przygodę i zakończyć wsio jakimś dobrym morałem. Postaram się tego nie spieprzyć.

niedziela, 9 maja 2010

chore-komixxy.mp

Jak co niedziela, wzięła mnie ochota na bzdurną twórczość. Tym razem ostro podsycona wspomnianym już wcześniej uzależnieniem od komixxów.pl.
Uwaga! Osoby wrażliwe na poprawność polityczną i podteksty seksualne niech nie wchodzą 

środa, 21 kwietnia 2010

Znak życia

Wszelkich miłośników Fucktu, którzy niepokoją się moim blogowym milczeniem pragnę uspokoić - Świński Duet miał ostatnio urwanie łbów w związku z szukaniem i zasiedlaniem nowego chlewika. Obiecuję solennie, że jak tylko na tyle się ogarniemy, że nie będzie wstyd pokazać światu naszą nową miejscówkę, a internet zawita pod naszą nową strzechę, aparaty pójdą w ruch.
Póki co - mały przedsmak: nasza świńska kolekcja, w pełni już zadomowiona.



sobota, 10 kwietnia 2010

Tacy dwaj na cały kraj...

Postanowiłam uczcić pamięć Lecha Kaczyńskiego na swój sposób i obejrzałam sobie "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Pomijając już zalety samego filmu, który jest niebywale uroczy (mimo, że zaledwie w 2D i bez stworzonek z kablami USB w dupie) nie sposób nie zauważyć, że bracia K wypadli fantastycznie jako dziecięcy aktorzy, są tacy słodcy i naturalni, że obsada Harry'ego Pottera może się schować:


Zastanawiam się, jak potoczyłoby się ich życie, gdyby studiowali aktorstwo, a nie prawo. Czy byliby dobrzy jako dorośli aktorzy? Czy polska polityka wiele by na tym straciła? (to drugie to pytanie retoryczne :D) No i najważniejsze: czy Lech zakończyłby życie w mniej drastyczny sposób?

Tego sie już nie dowiemy.

niedziela, 14 marca 2010

to ja, bronchit się nazywam

Na dzień dobry dostałam tydzień antybiotyku i tydzień zwolnienia, z możliwym przedłużeniem o drugi tydzien... kuuuuuuuur Warszawa nie hoduje, jeszcze do niedawna mówiłam, że fajnie by było wylądować na chorobowym, zamiast iść do tej przeklętej roboty, mogłabym sobie odpocząć i nadrobić zaległości w lekturze...

Na chwilę obecną nie mogę się wyspać, bo budzi mnie kaszel. Nie mogę czytać, bo boli mnie głowa. Po 2 dniach w łóżku już mam serdecznie dość wypoczynku, wszystko mnie boli od tego bezruchu. Jak tak mam leżeć i tracić czas, to już wolałabym być w robocie.

Wy wszyscy, którym się marzy podłapanie wirusa, żeby nie iść do pracy: pierdolnijcie się porządnie w łeb.

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie...

sobota, 16 stycznia 2010

Niejednemu kotu...

Można ładniej niż "*ebany sierściuchu"+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ - wiadomość od kota

niedziela, 3 stycznia 2010

dlaczego nie ma dzis nowej notki


Dzieki Ci, wspanialomyslny i prokoci Microsofcie, za klawiature ekranowa... Kot najwyrazniej ulozyl sie do snu i ani mysli sie ruszyc.

sobota, 2 stycznia 2010

12 things of Christmas

Skoro święta spędziłam z dala od wyspiarskich obyczajów i bez "12 days of Christmas" w radiu, przygotowałam własną, prywatną wersję tej kolędy.