sobota, 24 października 2009

Zeszłam na moment z drogi występku

Tylko miłość potrafi popchnąć człowieka do tak drastycznych kroków. I ewentualnie fetyszyzm.
Nie będę ukrywać, że upłynęło sporo czasu, odkąd ostatnio kupiłam oryginalną płytę z muzyką, a mimo to, moja fonoteka rozrosła się znacznie. Może uważacie, że to niemoralne, że okradam, że jestem taka czy owaka, ale mam to gdzieś. 
Generalnie mogłabym tu i teraz pozbyć się większości z tego, co w życiu naściągałam, bo jakieś wybitne toto i tak nie jest. 

Jednakże, jest muzyka, na którą warto wydać kasę, i do takiej właśnie zaliczam Noir Désir i Les Négresses Vertes. I Kazika też, chociaż wyzwałby mnie od kurew. Ech, ta toksyczna miłość.

Tak czy siak, na fali mojego nowego nałogu - zakupów w internecie - nabyłam ostatnio na amazon.co.uk dwa krążki.

Noir Désir - "Des visages des figures"
Świetny album, choć bardzo inny od twórczości tego zespołu, którą poznałam do tej pory (która jawi mi się jako punkowo-grunge'owe klimaty). To jest nieco bardziej á la, jak by to ujął brat mojego eks, "warszawska jesień". Aranżacje są bardziej skomplikowane, teksty bardziej wyważone, nawet ze dwa kawałki wypełnione melorecytacją (i niemiłosiernie długie). Ku mojemu zdziwieniu, odkryłam, że jeden z kawałków był mi co nieco znany (w sensie, że obił mi się o uszy gdzieś w radio, tv czy czymś takim), ale kiedyś nie zwróciłam na niego większej uwagi. Mowa o "Le vent nous portera". Oczywiście piosenka jest ładna i przyjemna, ale jakoś za dużo w niej Manu Chao (grającego w tym kawałku na gitarze), za mało Noir Désir. Mnie osobiście najbardziej podoba się "A l'envers ŕ l'endroit" (nawiasem mówiąc, teledysk jest zrobiony przez Michela Gondry, reżysera teledysków Bjork, Daft Punk, Massive Attack, i filmów "Zakochany bez pamięci" i "Jak we śnie").


Les Négresses Vertes - "Mlah"

Płytka dość stara, bo z 1988 roku, ale klasyka klasyki. Jakieś 3/4 piosenek z tego albumu znalazła się na "The best of" zespołu, ale nie oznacza to, że pozostałe piosenki są nic niewarte. Rzadko się zdarza, żeby na danej płycie podobały mi się wszystkie utwory, ale to jest właśnie taki przypadek.

Żeby nie być gołosłowną - jeden z mniej znanych kawałków, który bardzo mi się podoba: "Il"



Nergal miał rację z tym swoim fetyszem oryginalnej płyty - fajnie jest mieć książeczkę, pooglądać sobie zdjęcia, no i mieć wszystkie teksty (wiem, że w sieci można je znaleźć i bez płyty, ale z reguły nie wszystkie, a te co już wygooglam, najczęściej mają błędy).
Tak więc, spodziewam się jeszcze 3 krążków w nadchodzącym i następnym tygodniu. Wszystkie autorstwa Les Négresses Vertes (na razie).

Acha, ale nadal nie uważam, żeby ściąganie muzyki było złe. Kazik, sam jesteś kurwa, bo tylko kasa Cię obchodzi. I już.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz