sobota, 4 kwietnia 2009

Quand Margot dégrafait son corsage...

...by ukochać wszystkich Francuzów :) Każdego z osobna i wszystkich razem.

Ostatnio, tak trochę znienacka, doszłam do wniosku, że...

Kocham Francuzów
i Francję

...bo świetniem się z nimi bawiła


Mikołajek (Le Petit Nicolas) był pierwszym Francuzem w moim życiu. Można powiedzieć, że byłam poddawana profrancuskiej propagandzie od kołyski. Chłopczyk w wieku wczesnoszkolnym i jego koledzy (Alcest, co jest gruby, bo ciągle je, Gotfryd, co ma bogatego tatę, Euzebiusz, który daje fangi w nos, Rufus, którego tata jest policjantem, Maksencjusz, który szybko biega, Ananiasz, którego nie można bić, bo nosi okulary, no i Kleofas, który jest najgorszym uczniem w klasie) zawładnęli mym sercem po wieczne czasy i wzbudzali zawsze dziką zazdrość wolnymi od szkoły środami.
Nic więc dziwnego, że kiedy zobaczyliśmy z Przytulanką TO na wystawie jednej z lubelskich księgarni, zaczęliśmy kwiczeć z zachwytu i zakupiliśmy niezwłocznie:



Nawiasem mówiąc, podobno szykuje się fabularna ekranizacja Mikołajka, premiera we wrześniu 2009. Oto mała zajawka:



...bo mają znakomitych aktorów

Moim numerem jeden w tym temacie jest Daniel Auteuil. 



Daniel jest jednym z niewielu światowej sławy aktorów, którzy potrafią zagrać dosłownie wszystko. Komedia, dramat kryminalny, romans - bez różnicy. Mimo, że niski i nie najpiękniejszy, ma niesamowitą charyzmę. Najbardziej chyba zapadły mi w pamięć jego kreacje w filmach "Złodzieje" ("Les Voleurs") i... "Plotka" ;) ("Le placard").

Tutaj taka mała ciekawostka: Daniel w latach 80. próbował swoich sił jako piosenkarz i nagrał singiel. Nie odniósł jednak sukcesu komercyjnego i wrócił do filmów. I dobrze.



Inni aktorzy (płci obojga) francuscy, których obecność sprawi, że film stanie się dla mnie lekturą obowiązkową:


Frederic Diefenthal ("Taxi", serial "David Nolande")

Gerard Depardieu (chyba nikomu nie muszę przedstawiać)

Mathieu Kassovitz ("Amelia", "Nienawiść", "Monachium")

Julie Delpy ("Przed wschodem słońca", "Przed zachodem słońca", "Trzy kolory: biały", "Dwa dni w Paryżu"...)

Juliette Binoche ("Czekolada", "Trzy kolory: niebieski", "Niebo nad Paryżem"...)

Catherine Denevue - chyba nie trzeba przedstawiać, mnie najbardziej ujęła w... "Tancząc w ciemnościach" von Triera. No i w "Piękności dnia".

Audrey Tatou ("Amelia", "Niewidoczni")

Isabelle Hupert - będę ją wielbić za "Pianistkę" po wieczne czasy

...bo grają fajną muzykę

Autor poczytnych powieści o "ciężkiej" egzystencji Brytola we Francji (darmowa opieka medyczna, 35-cio godzinny tydzień pracy, tyle świąt, dobre i tanie jedzenie, jeden kran w łazience, okna otwierane do wewnątrz - koszmar, panie, nie da się żyć po prostu... :>), Stephen Clarke, krytykuje ostro francuską muzykę, zwłaszcza wymóg, żeby większość piosenek puszczanych w radiu była pochodzenia rodzimego. Ja uważam, że jeśli porównać brytyjską i francuską muzykę ostatnich 15-20 lat (co było wcześniej - to inna historia), to Francja wygrywa. W UK mamy bandę jęczących ciot z tłustymi włosami pod wodzą braci Gallagher, ponadto Katie Perry, Lilly Allen i tego typu indywidua. A we Francji mamy...

Noir Désir
Fantastyczna grupa rockowa, odkrycie mojego życia. Zaczynali trochę w stylu Joy Division, później przeszli w cięższe klimaty. Natrafiłam na nich zupełnie przypadkiem podczas przeglądania treści nielegalnych w rozmaitych blogach i zakochałam się...
Legenda głosi, że wokalista Bertrand Cantat pobił swoją dziewczynę i siedział w więźniu kilka lat za nieumyślne spowodowanie śmierci. Ca alors. Muzyka i tak jest super. 



Nouvelle Vague
Dwóch chłopaków, przy pomocy różnych wokalistek, reaktywuje stare szlagiery, ubierając je w płaszczyk bossa novy. Efekty bywają różne, ale to na pewno bardzo ciekawe zjawisko. Ten teledysk i piosenka są po prostu cudowne:



Les Négresses Vertes
Wybuchowa mieszanka klimatów latynoskich, cygańskich i rockowych. Wylądowało wieki temu na dysku u mnie i dopiero parę miesięcy temu zostało odkryte na nowo. Doskonała muzyka, fantastyczni instrumentaliści, dobre piosenki. Voila l'ete:



Air
Zapewne znane wielu kinomaniakom z soundtracków do filmów Sofii Coppoli: "Przekleństwa niewinności"/"Virgin suicides" i "Między słowami"/"Lost in translation". Przepiękne, chłodne, elektroniczne, delikatne. Najbardziej lubię album "Talkie Walkie" i piosenkę "Universal traveller".



...bo robią piękne filmy


Trudno by mi było wymienić wszystkie francuskie filmy, które mi się podobały, bo widziałam ich od groma. Ograniczę się tylko do tych naj, naj, naj.



Amela/Le fabuleux destin d'Amelie Poulain - pozytywna bajka o czarodziejce w ciele kelnerki. Moja bateryjka i niewyczerpane źródło radości. Mogłabym ten film oglądać wiele razy i zawsze wyłapać coś nowego.
Plotka/Le placard - jedna z najlepszych komedii, jakie widziałam w życiu. Gerard Depardieu robiący słodkie oczy do Daniela Auteuil odzianego w różowy sweterek: priceless.
Motyl i skafander/Le scaphandre et le papillon - smutna opowieść o tym, że żyjemy tak długo, jak długo widzimy w tym sens. Niewiele obrazów tak mnie poruszyło i zainspirowało jak ten.
Pianistka/La Pianiste - właściwie to koprodukcja francusko-austriacko-niemiecko-polska, ale film ten kojarzę przede wszystkim z twarzą Isabelle Hupert, która osiąga tam szczyty kunsztu aktorskiego. 
Gusta i guściki/Le Goűt des autres - znowu komedia obyczajowa, zdaniem niektórych idealne odbicie najpopularniejszego nurtu w kinie francuskim, który, wg Stephena Clarke'a przedstawia się następująco:
Benoit kocha Angelique, Angelique kocha Mathieu, Mathieu podkochuje się w Bernadette, Bernadette jest z Antoine, Antoine skrycie wielbi Charlotte, Charlotte kocha Isabelle, wszyscy idą razem na kolację.

...bo piszą dobre książki

Właściwie całe moje dzieciństwo i wczesna młodość upłynęły pod kątem książek znad Sekwany, choć niekoniecznie czysto francuskich. Najpierw był Mikołajek, o którym pisałam już wyżej. Potem "Trzej Muszkieterowie" Dumasa. Potem "Gra w klasy" Julio Cortazára - Cortazár nie był Francuzem, a, jak sam siebie określał, "sfrancuziałym Argentyńczykiem", jednakże powieść ta powstała, jak wiele jego dzieł, w Paryżu, gdzie zresztą rozgrywa się akcja książki. Potem była Simone de Beauvoir i Sartre, ale nie udało mi się nigdy dorwać w bibliotekach i księgarniach niczego ponad krótkie opowiadania. 
Ostatnio wpadła mi w oko Anna Gavalda, którą polecił mojej uwadze jeden z Bojowników. "Po prostu razem" przeczytałam jednym tchem. Film też był niezły, ale poza Guillame Canetem niewiele z niego pamiętam :)

...bo ich język jest piękny

I co do tego nie ma dyskusji. Wcale. Zawsze chciałam się uczyć francuskiego, ale nigdy nie miałam na to czasu i szmalu. Z jakiegoś powodu polskie szkolnictwo zdecydowało, że niemiecki mi się bardziej przyda. Zabawne, bo pracuję dzisiaj w firmie francuskiej (dobrze, że w Irlandii, mam przynajmniej prawo zmuszać współpracowników do używania angielskiego). Ogólnie jest dobrze, bo z językiem pisanym, mimo, że nigdy się nie uczyłam francuskiego, radzę sobie nieźle. Chciałoby się zapisać na kurs, szkoda, że mój manager ma rosyjskie, a nie francuskie podejście do pracy i muszę wyrabiać 300% normy, nie mając czasu na tzw. "życie".
Jeden z kolegów ostatnio przyznał, że mówię puta i merde z doskonałym akcentem :D

...bo świetni z nich kumple

Jak już wspomniałam, pracuję w firmie francuskiej, a więc z całą masą Francuzów i Francuzek - choć z większością na odległość. Można o nic powiedzieć trochę niemiłych rzeczy, ale z pewnością nie można im zarzucić, że są nudni i bezbarwni (w przeciwieństwie do np. Irlandczyków, z którymi nie da się pogadać o niczym poza sportem i rozpijaniem się w pubach): 
- każdy z nich ma zainteresowania i hobby, które uprawiają po godzinach; o dziwo, chyba wszyscy nasi programiści czytali w życiu coś więcej niż tylko "Thinking in C++", to się w głowie nie mieści!
- umiejętność gotowania i dobry wygląd to dla faceta we Francji żaden obciach
- wielu z nich wyjechało do Irlandii pracować na przysłowiowym zmywaku - i to nie dlatego, że we Francji jest bieda i nie mogą znaleźć lepszej pracy, ale po to, żeby zobaczyć świat i podszlifować angielski - i nikt ich za to we Francji nie szkaluje, ani nie wyzywa od k*rew, garomyjców i zdrajców ojczyzny
- wiedzą, co znaczy dobrze zjeść i dobrze wypić (zwracam uwagę na obecność słowa DOBRZE, a nie DUŻO)
- nawet po trzydziestce noszą zielone trampki albo grają w rugby, jeżeli tylko mają ochotę

Pracuję biurko w biurko z Francuzką, jestem w stałym kontakcie z kilkoma programistami - są nie tylko profesjonalni i dobrze wykształceni, ale też fantastyczni do pogadania na bardziej luźne tematy. Może bywają aroganccy, ale nie w sposób, który kogokolwiek bezpośrednio obraża, i nie mają hopla na punkcie politycznej poprawności. 

...bo są pracowici

Nie, to nie jest żart. Mimo, że mają więcej dni wolnych w ciągu roku niż np. Anglicy, i mają krótszy tydzień pracy, są bardziej wydajni. Trudno powiedzieć, dlaczego tak jest, może dlatego, że już w szkole mają narzucane ostre tempo. Może dlatego, że są trochę wychowywani w parciu na sukces. A może dlatego, że po prostu pracują, zamiast siedzieć godzinami na zebraniach i pieprzyć o planowaniu, efektywności i tym podobnych wdziękach Marie. Ich poczucie obowiązku i odpowiedzialności sprawia, że napotykając na niestandardowy problem są w stanie wyjść z ciasnego kubika swoich kompetencji, nie odsyłając kogoś z kwitkiem, że to nie ich problem i oni się tym nie zajmują. No, chyba, że chcą delikwentowi zrobić na złość. 

...bo faceci są niewiarygodnie przystojni :)

tutaj pozostawię bez komentarza. Po prostu mi uwierzcie.

Viva La France!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz