niedziela, 11 stycznia 2009

Piżama Records się rozrasta

Nie macie pojęcia, ile jest w sklepach zabawek, które mogą wspomagać gwiazdorzenie. W ramach "Pimp my lans" mój zbiór zabawek elektronicznych poszerzył się o pewien interesujący gadżet...

W piątek otrzymałam przesyłkę. Normalnie myślałabym, że to jeden z licznych ostatnimi czasy zakupów komputerowych Przytulanki (które ze względów logistycznych są dostarczane do mojego miejsca pracy), ale poprzedniego dnia odebrałam już jedną większą gabarytowo rzecz i spodziewałam się kości pamięci - a tu ważące ponad 3 kilo pudełko 25x20x15 cm. Oczywiście ciekawska świnka musiała rozpakować i zobaczyć, co to i moim oczom ukazał się... mikrofon!
Jakiś czas temu klęłam wniebogłosy na mikrofony, które mam w domu. To były typowe mikrofony do rozmów skype, więc mój głos brzmiał donoście, a gitara cicho i nieśmiało. O tym w webkamerce w moim laptopie nawet nie wspomnę, bo do tego to strach głośniej zagrać, żeby nie było trzasków na nagraniu. Co prawda myślałam o jakimś lepszym mikrofonie, ale Przytulanka jak widać odgaduje moje życzenia, zanim je wyrażę :) Bestio, jesteś najlepszy :*
Wczoraj mieliśmy gości, potem oddawaliśmy się weekendowemu lenistwu, ale mikrofon już był złożony i czekał na działanie. Dzisiaj zmontowałam sobie naprędce małe studio w kącie na suszenie prania i zaczęłam eksplorować możliwości nowego sprzętu.







Moje studio jest tak completely unprofessional, że ten pozer Martin Lechowicz to przy mnie gwiazda formatu Rihanny :)

Niestety, jak na ironię, nie miałam dziś specjalnie humoru i natchnienia na granie, nic mi nie wychodziło, śpiewałam jak przyduszona, palce się plątały i w ogóle bleee. Pracuję nad paroma nowymi piosenkami, ale z braku czasu i właściwej formy jako instrumentalisty wychodzi z tego wielkie G, więc póki to, żeby tylko zademonstrować możliwości nowego sprzętu - mała piosneczka, jedna z tych, które znam niemalże od kołyski.


Żeby nie było: ja w tym nagraniu nie płaczę, ja naprawdę tak śpiewam.

Tutaj następują technikalia, niezainteresowani mogą nie czytać, ale zainteresowani na pewno się znajdą, więc to dla nich

Mikrofonik to Samson G-Track GM1U.

Fajne zwierzę. Nie tylko ma kabel USB, ale wejście line in i odpowiedni zestaw kabli, a także wejście słuchawkowe. Jak na razie nie korzystam z tych opcji, bo mam gitarę klasyczną, więc jej do mojego urządzenia nie podepnę, no i słuchawki też mi na nic, bo słyszę wszystko doskonale "z pola". Ale może kiedyś podepnę jakieś klawisze albo gitarę elektryczną, kto wie...

Jeżeli chodzi o soft do nagrywania, to ciągle zostaję przy windows sound recorder. Mam załączony na płytce program Sonar, i zainstalowałam go nawet, ale jak na razie wydał mi się strasznie skomplikowany, ma w cholerę jakichś dziwnych przycisków, ale żaden z nich nie rozpoczyna nagrywania. Są rzeczy na niebie i Ziemi...

Anyway, będę pracować nad swoimi umiejętnościami realizatorskimi, ale najpierw muszę popracować nad śpiewem i umiejętnościami instrumentalisty, bo nie jestem z tego zbytnio zadowolona. Nie od razu Kraków zbudowano :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz