niedziela, 20 kwietnia 2008

This neighborhood has a spirit!

Bojowniczka Margot i jej dzielna, silna Przytulanka uwili sobie w końcu nowe gniazdko - całkiem przypadkiem w pobliżu starej destylarni Jamesona i ich ulubionego pubu. Przeprowadzka była dość traumatyczna.
Już jakiś czas temu zwierzałam się na Narzekalni i łamach niniejszego bloga, że szukamy uroczego mieszkanka dla nas dwojga. Tuż przed Wielkanocą, kiedy wracaliśmy z oglądania kolejnego lokum, jak zwykle zimnego, ciemnego i wilgotnego, zadzwoniła do nas koleżanka z życzeniami świątecznymi i słysząc, że szukamy mieszkania, uraczyła nas wieścią, że wyprowadza się ze swojego i od pierwszego będzie wolne. 

Nasza radość nie znała granic. Mieszkanko zawsze nam się podobało (podczas oglądania innych zawsze mówiliśmy z żalem, że danemu lokalowi tak wiele brakuje do mieszkania naszej miłej koleżanki i jej Przytulanki), więc zadziałaliśmy jak błyskawica i w pierwszy weekend kwietnia przeprowadziliśmy się ostatecznie, zostawiając oczywiście Litwinów w pełnej świadomości, gdzie to my teraz będziemy mieszkać, żeby zzielenieli jak amerykańskie dolary wytarzane w mokrej trawie.

Niestety, przeprowadzka nie poszła gładko, czego się nawet nie śmiałam spodziewać.

Pakowanie

Jak myślicie, co jest bardziej wyczerpujące: pakowanie na siłce, czy pakowanie dobytku przed przeprowadzką? Wszelkie sztangi to pikuś przy kartonach z dobytkiem Margot i jej Przytulanki! Oczywiście wszystkiego nie dało się spakować do pudeł, np. dobrem niepakowalnym okazało się biurko komputerowe sztuk jeden - IKEA tu nie mają, więc nie mogliśmy się pomodlić i go rozłożyć. Podobnie rzecz miała się z jakimś koszyczkowym fiu-bździu z kuchni i rowerem. 

Pakowaliśmy się łącznie jakieś 3 dni. Zasuwaliśmy ostro, moje bejbe przynosiło z pracy kartony i dzielnie upychaliśmy stertę butelek z perfumami marki Sample, kilometry kabli sieciowych, kolekcję DVD, książki i inne niezbędne nam do życia przedmioty.

Noś, noś, noś ciężkie pudła jak my

Na szczęście moje obawy co do dostępności transportu w niedzielę były bezpodstawne - zresztą czy mogły mieć jakikolwiek sens w mieście pełnym przedsiębiorczych Polaków? Szybkim kliknięciem w google i telefonem załatwiliśmy sobie usługi miłego rodaka posiadającego Forda Transit (samochód w sam raz na nasze potrzeby).


Już poprzedniego dnia, człapiąc tutaj na podpisanie umowy, okryliśmy przerażający fakt: winda jest zepsuta, nie będzie naprawiona do czasu wprowadzki, a mieszkanie jest na III piętrze. Czynsz w starym domu był już opłacony, termin wyprowadzki ustalony i nie dało rady go przesunąć. Pan od Transita (serdecznie pozdrawiam Łukasza, jeżeli to czyta) pomógł Przytulance wnieść nasze wredne nierozkładalne biurko, a resztę kartonów i toreb ustawiliśmy we wnęce przy schodach i dzielnie nosiliśmy (jak to z tym koniem i węglem - ja pilnowałam, Przytulanka nosiła). 
Noszenie kartonów zajęło łącznie koło 2 godzin. Ja przeniosłam tylko parę mniejszych pudeł, a moje stare kości jęczały jeszcze przez parę dni, Przytulanka była po całej operacji na wpół żywa i strach było ją przytulać, żeby nie uszkodzić.








Jak się łatwo domyślić, po noszeniu tego wszystkiego byliśmy strasznie głodni i spragnieni, ale niechętni wielkiemu gotowaniu, więc nasza pierwsza kolacja nie była wypaśna i polegała na kupieniu słoika sosu pesto i butelki wina oraz znalezienia w którymś kartonie makaronu spaghetti (był chyba w trzecim przeszukiwanym pudle). Było oczywiście pyszne.



Przeprowadzalnik: Co, gdzie, z czym?

Ciągle się rozpakowujemy i organizujemy. Aktualnie mamy w mieszkaniu jeszcze ok. 7 pudeł, głównie z perfumami i sprzętem komputerowym, którego użyteczność rozumie tylko Przytulanka. Przypuszczam, że nieprędko przejdziemy ten etap rewolucji, lokatorskiej, bo wczoraj podłączyliśmy się do świata i sprawy doczesne zeszły na plan dalszy wobec monsterowych dżołków.

Tak czy siak - mój kubek z herbem Torunia, słoneczna piżamka i gustowne świnkowe bamboszki są już na swoim miejscu :)



Spodziewajcie się więc dużej liczby pogodnych notek od bojowniczki, która wreszcie może odetchnąć pełną pokapoka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz