poniedziałek, 10 marca 2008

Dlaczego wymyślono przeszklone drzwi?

Kolejny absolutnie przezabawny i jakże realistyczny filmik Simona Tofielda"Wpuść kota do domu" przypomniał mi pewną ciekawą i nieco dziwaczną historyjkę z mojego życia, która jakoś mi umknęła, kiedy pisałam o moim awanturniczym stylu życia w notce "Wypadki chodzą po ludziach"


Zawsze uważałam, że przeszklone drzwi są do bani. Że niedyskretne, że brzydkie, że szyba hałasuje. Wychowałam się w dość starym domu z ogrodem, gdzie mieliśmy normalne drzwi i dopiero okres studiów, kiedy byłam skazana na wynajmowanie mieszkań w blokach, wprowadził mnie w niuanse blokowej myśli budowlanej. Co do przeszklonych drzwi - lekcja była dość mocna.
Działo się to w piątkowy zimowy wieczór. Wzięłam długi, gorący prysznic w łazience. Nie musiałam się specjalnie spieszyć, bo moja jedyna współlokatorka pojechała na weekend do domu, a ja miałam zamiar zagotować się, a następnie zagrzebać w kołdrę, jak robiła przed laty moja babcia z ziemniakami, żeby nie ostygły. 
Tak więc wychodzę spod prysznica, smukłe ciało trę frotem, wdziewam moją ulubioną piżamkę i naciskam klamkę drzwi.
I nic.
Naciskam znowu, i znowu, napieram z całej siły i nic.
W końcu w przypływie paniki walę w drzwi, ale nie mam pojęcia dlaczego, bo przecież jestem samiutka w mieszkaniu i nikt mnie na pewno nie usłyszy. Szkoda, że wpadam na to dopiero po chwili, kiedy jestem już zlana potem (albowiem lubię baaaaardzo gorący prysznic i łazienka pod moją okupacją zawsze przypomina saunę).
Przyszła pora na myślenie strategiczne. Obok łazienki znajdowała się toaleta, która była oddzielona ścianą kończącą się jakieś 50 cm pod sufitem. Ale naprawdę nie mam jak się tam wdrapać, bo mam tylko niewielki taboret do dyspozycji i 160 cm własnego wzrostu.
I wtedy właśnie pojęłam, dlaczego wstawia się szyby w drzwiach. Drzwi w blokach są na ogół byle jakie i na pewno klamki psują się często... Wiecie, coś jak wyjście ewakuacyjne w autobusie.
Pora była więc zabawić się w Jamesa Bonda.
Osłoniłam sobie ramię ręcznikiem, na pięść nasadziłam porcelanowy kubek, w którym trzymałam pastę i szczoteczkę do zębów i brzdęk!
Po kilku ciosach mojej piąchy po szybce nie było śladu. 
Okienko w drzwiach miało kształt kwadratu o boku 40 cm, co pewnie dziś skutecznie odcięłoby mi drogę ucieczki, ale wtedy byłam na kuracji odchudzającej "studiowanie dwóch kierunków i na obu wykładowcy-psychole", więc wyślizgnęłam się bez większego problemu z mojego więzienia.

Mina współlokatorki, kiedy wróciła w niedzielny wieczór i zastała okienko w drzwiach łazienki zalepione gazetką reklamową marketu "Biedronka" i z wiązanym na ścianie sznurkiem zamiast klamki - bezcenna.

Za leki, którymi musiałam wykurować dwutygodniowe zapalenie oskrzeli po tym, jak oszołomiona wolnością wybiegłam zlana potem w samej tylko piżamie na balkon w zimowy wieczór zapłaciłam kartą maestro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz